niedziela, 21 września 2014

wielkie żarcie,psy i koty w domu

Mieszkam w takim miejscu, że udając się na zakupy, przechodzę obok Mac Donalda.
Narażona więc jestem na przykre widoki.Otóż wczoraj, tata z brzuchem wielkości bryły pobliskiego kościoła, przyprowadził na śniadanie chłopca ok.6 lat. Dziecko toczyło się gładko, ale ledwo zmieściło się w drzwi "jadłodajni". Pospieszyłam za nimi. Przywitano ich serdecznie, jak starych znajomych, bywalcy przecież!!!
      Tata i syn wybierali zestawy, które obok jadła zawierają w swoim składzie jakieś badziewiaste zabaweczki, które,  prawie kwadratowy malec, po obejrzeniu z niesmakiem wrzucił do śmietnika.,
Widocznie ma już takie.
     Konsumowali śliczne , gładkie bułeczki/gluten+cukier+polepszacze+spulchniacze oraz inna jeszcze chemia uzależniająca/z bekonem polanym chemicznym keczupem, majonezem i coś tam jeszcze w środku było, pewnie żółty ser najgorszej ,bo najtańszej jakości, frytki , które maczali w keczupie soląc obficie. Wszystko to popijali odrdzewiaczem, a więc coca colą , która obok obfitej zawartości chemii zawiera 20 łyżek cukru. Tata dodatkowo do tego zamówił kawę z mlekiem i posłodził ją 5 saszetkami  cukru białego, jak najbardziej.
     Jako żywo stanął mi przed oczami chłopiec Gabryś, który kilka  lat temu zjawił się u mnie ze swoją mamą.
Malec miał też 6 lat, zaawansowaną miażdżycę, kolosalną nadwagę. Narażony był na kpiny ze strony swoich rówieśników, którzy nie szczędzili mu przezwisk: beka, gruby, tuczony w chlewiku, itp.Dziecko nie rozbierało się , więc siedziało na lekcjach WF, a pani nie zainteresowała się niewydolnością swojego ucznia.
    Co ją to obchodzi. W końcu, jej dziecko, czy co?!
    Restrykcyjna dieta, czyli prawidłowe odżywianie, a nie głodówka, całkowita rezygnacja ze słodyczy, bułeczek, wypraw do KFC i tym podobnych, gotowanie smacznych potraw, potężna dawka ruchu sprawiły, że odzyskał zdrowie. Po roku czasu pani doktor nie stwierdziła żadnej choroby, wydolność organizmu określiła jako ponad przeciętną. Chłopiec rósł , jak na drożdżach.
    Dzisiaj dziewczyny uganiają się za nim, tańczy i zdobywa nagrody, uczy się świetnie, marzy, aby zostać lekarzem i uczyć rodziców , jak dbać o własne dzieci. Powodzenia przystojniaku!!!
   Lenistwo rodziców i brak logicznego myślenia, bo myślenie chyba jest bardzo bolesne, skazują młode pokolenie na ciężkie choroby , brak powodzenia życiowego,zepchnięcie ich na boczne tory w społeczeństwie.Te dzieci oprócz cierpienia i szpitalnych łózek nie zaznają w życiu niczego dobrego.
   Rodzice wolą biegać do różnych "wysokiej klasy specjalistów", którzy zalecają coraz droższe leki niż
zrobić odpowiednie zakupy i ugotować zdrowy posiłek.Na koniec rwą włosy z głowy i mówią ,że Bóg ich ukarał nie wiadomo za co! Otóż Bóg siedzi i jest zdumiony, że zrobiono z niego sadystę.
   Na dodatek wprowadzają do domu zwierzęta, którym robią krzywdę i za to będą słusznie ukarani, bo odbierają zwierzętom wolność, decydują za nie i traktują je, jak przedmioty albo  jak ludzi, a zwierzęta "człowiekami"/tak mówi mała Monika/" nie są do cholery!!!Dlatego też odwdzięczają się nam sowicie. Dostarczają potężne dawki pasożytów, które potrafią przyczynić się do chorób wlokących się latami: porażenie stawów, mózgu, otyłość,depresje, ustawiczne zmęczenie, wszystkie niemal alergie,astma,stany zapalne, np.trzustki, nowotwory.
Do tego złe, tragiczne wręcz odżywiania i mamy komplet. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem matki, która patrząc na cierpienie dziecka mówi:"o, nie, nigdy w życiu, koty i psy, zostają".
    Pozostawiam to bez komentarza, bo w świętą niedzielę rzucać mięsem nie będę.
    Polecam książkę Huldy Clark" Kuracja życia". Czytając bądźcie blisko ubikacji. Miłej lektury!!